Usłyszeć swoje dziecko

Z Ewą spotkałyśmy się po raz czwarty.

Przyszła ona do mnie około miesiąc temu aby porozmawiać o problemach (tak dobrze czytacie my mówimy o problemach, nie wyzwaniach), które napotkała na swojej drodze rodzicielskiej.

Ewa opowiedziała mi, że jej 14-letnia córka kompletnie nie chce z nią rozmawiać. Na każdą jej prośbę reaguję agresją, wyrzutami. Często dochodzi między nimi do kłótni. Ewa ma już dosyć i po takich awanturach czuję się zła, bo źle ją wychowała, bo wciąż nie może znaleźć wspólnego języka z własnym dzieckiem.

Dzieckiem, które jeszcze tak niedawno potrafiło wieczorem przytulić się do niej, powiedzieć, że ją kocha. Córką, która niedawno z uśmiechem na ustach wracała z zajęć tanecznych i opowiadała mamie o swoich nowych umiejętnościach.

Cały opis problemów, które Ewa napotkała w relacji ze swoją córką jest zdecydowanie dłuższy, w trakcie sesji rozłożyłyśmy taką kłótnie na czynniki pierwsze i omówiłyśmy szczegółowo każdy jej element.

Nie było to łatwe, bo rozgrzebywanie takiej kłótni na kolejne mniejsze etapy sprawiało jej ból i czuła jakby właśnie teraz przechodziła przez nią ponownie ale głębiej.

Jednak po czasie Ewa zauważyła, że ten proces był dla niej dosyć oczyszczający, bo udało jej się stawić czoło wszystkiemu co słyszy od córki i co sama do niej wypowiada w nerwach.

To oczyszczenie nie przyszło od razu, odczuła je dopiero na drugiej sesji. Wtedy powiedziała mi, że nigdy wcześniej nie analizowała aż tak słów, które padają pod czas tych kłótni i dopiero teraz dostrzegła

jaką wagę mają słowa wypowiedziane w emocjach.

Kolejnym etapem było dotarcie do sedna problemu. Zaczęłyśmy poszukiwanie źródła, wskazanie kiedy tak duże i pełne agresji kłótnie się rozpoczęły.

Wzięłyśmy pod uwagę zarówno czynniki wewnętrzne takie jak np. okres dojrzewania, w którym jest jej córka, jak również zewnętrzne takie jak szkoła, pandemia czy media społecznościowe.

Powoli słowo, po słowie zbudowałyśmy coś na kształt historii.

Zauważyłyśmy, że ich problemy zbiegły się w czasie z lock downem. Ale czy faktycznie jedynym powodem była pandemia?

Dzisiaj mogę już Wam powiedzieć, że nie. Ewa kiedy wyrzuciła z siebie wszystko co ją boli, powiedziała również, że chwilę przed pandemią rozpoczęła w pracy nowy etap. Uzyskała znaczny awans, z którego była niesamowicie dumna, bo był uwieńczeniem jej długiej i ciężkiej pracy w tej firmie.

Cała rodzina wspierała ją w tej drodze a córka kibicowała jej chyba najbardziej. Zdarzało się nawet, że zanim Ewa wróciła z pracy córka posprzątała w mieszkaniu i zrobiła najpotrzebniejsze zakupy. Czyli była dla niej ogromnym wsparciem.

Przy tym wszystkim okazało się, że Ewie trudno było odnaleźć się na nowym stanowisku, co było naturalne, nowe obowiązki, większa odpowiedzialność i spore oczekiwania ze strony zarządu mocno ją uwierały.

Później sprawy potoczyły się szybko, na pierwsze strony gazet trafił COVID, zamknięto szkoły, zaczęła się praca z domu. Pośród ludzi narastała panika i strach o zdrowie i życie swoje i najbliższych.

U Ewy w domu było podobnie. Bardzo martwiła się o swoją rodzinę i żeby uniknąć zwolnienia, degradacji stanowiska, utraty płynności finansowej i zapewnić bliskim spokój pracowała ona jeszcze ciężej.

Na moje pytanie a gdzie w tej jej ciężkiej pracy była rodzina usłyszałam odpowiedź z lekkim oburzeniem,

“że przecież to dla tej rodziny ona tak ciężko pracowała po 12/16 godzin dziennie”.

Ewa z tym moim pytaniem zakończyła drugą sesję i poszła do domu.

Tydzień później wróciła i powiedziała.

Schrzaniłam to!

Do cholery jasnej Magda teraz widzę, że nie miałam czasu dla mojej córeczki!

Ewa

Wieczorem zamiast wysłuchać jej opowieści o zdalnych zajęciach i o tym jak w swoim pokoju próbowała sama przed lustrem wykonać nowy układ taneczny to ja klepałem kolejny raport dla zarządu! Ale wtedy myślałam, że muszę, że nie mogę zawieść mojej rodziny, bo zarabiam więcej to będziemy mieli lepsze wakacje! 

Nie pomyślałam, że kolejnych wakacji może nawet nie być!

Ewa

Było sporo łez na tej sesji. Ale tym razem były to łzy otwierające oczy.

Wczoraj odbyła się sesja czwarta, jak zaznaczyła moja klientka nie ostatnia.

Teraz wchodzimy w etap pracy nad relacjami z jej córką. Ćwiczymy sposoby komunikacji i wskazujemy dlaczego stało się jak się stało i jak temu zaradzić aby więcej nie stracić wspólnego języka z dzieckiem.

Proponuje Ewie ćwiczenia, które ma wykonać sama i takie, w które warto zaangażować pozostałych członków rodziny.

Czekam z niecierpliwością na kolejną sesję aby zobaczyć efekty tych ćwiczeń, bo że będą nie mam wątpliwości.

Jestem przekonana, że rodzina Ewy zyska nowy komfort życia.

Trzymam mocno za nich kciuki i mam nadzieję, że kolejne nasze sesje będą już tylko pracą nad wzbogaceniem a nie naprawianiem.

A Ty słyszysz swoje dziecko?

Rozmawiasz z nim?

Poświęcasz czas na to aby je wysłuchać czy przerywasz mu po dwóch zdaniach czujesz zniecierpliwienie, rosnącą frustrację. Głową zamiast tu i teraz jesteś daleko w pracy, nad obowiązkami domowymi lub planowaniem kolejnych wakacji?

Tak jeden, drugi,… piąty raz a później zdziwienie, bo zaglądasz do pokoju swojego dziecka a ono ze słuchawkami na uszach ogląda na telefonie kolejny odcinek jakiegoś serialu. Serialu, którego nawet nie znasz. A na pytanie co słychać odburkuje, że spoko?

I wtedy w Twojej głowie pojawia się myśl, co je ugryzło, przecież ja chcę tylko pogadać.

No właśnie Ty chcesz pogadać, a gdzie Ty byłaś gdy Twoje dziecko chciało tylko pogadać?

Dodaj komentarz